W dniach 5-6 lipca Reprezentacja Polski 3×3, która przygotowuje się do Igrzysk Olimpijskich w Tokio, rozegrała turniej na Liwie.
Ostatnie dwa sprawdziany przed wylotem do Tokio zostały przez sztab szkoleniowy zaplanowane na turnieje HOPTRANS 3×3 na Litwie. Nasi wschodni sąsiedzi żyją koszykówką i są w niej naprawdę dobrzy, dlatego miejsce ostatnich testów nie jest przypadkowe.
Plan rywalizacji wyglądał następująco. Warto dodać, że obaj rywale grupowi Polaków to “miejscowe”, co nie oznacza przypadkowe, drużyny z Litwy.
Śliwki robaczywki
Pierwsze spotkanie grupowe Polacy zaczęli lekko ospale. Gospodarze w pierwszych minutach z zadziwiającą skutecznością razili z dystansu osiągając 5 pkt przewagi. Tym bardziej “come back” w wykonaniu naszej drużyny oglądało się z wielką przyjemnością. Przemek Zamojski robił rzeczy niesamowite, walczył jak dziki! Jego zaangażowanie w grę, bój o każdą, nawet straconą piłkę jest idealnym materiałem szkoleniowym dla młodych koszykarzy. Warto jednak dodać, że CAŁA drużyna po początkowych problemach wzniosła się na wyżyny swoich umiejętności i rozjechała przeciwników niczym olimpijski walec. Szymon Rduch cudnie rozrzucał piłkę wyszukując partnerów na doborowych pozycjach. Paweł Pawłowski poza ciężką grą w obronie wniósł dużo punktów i mimo trudnego początku uzyskaliśmy całkiem łatwe zwycięstwo grupowe 21-12!
W drugim meczu przeciwnik był o wiele bardziej wymagający. Polacy kontrolowali całe spotkanie, jednak troszkę odpuścili końcówkę przez co losy zwycięstwa nie były jasne do ostatnich sekund. Mecz zakończył Michael Hicks, jednak każdy zrobił swoje, a spoiwem drużyny był zdecydowanie Przemek Zamojski. Pięknie przystosował się do 3×3.
Mimo znakomitego początku i wyjścia z grupy z pierwszego miejsca, lekkie otrzeźwienie przyszło w kolejnym dniu, kiedy to Reprezentacja Polski 3×3 uległa kolejnej drużynie z Litwy 13-14. Mecz bardzo ciężki, z bardzo dużą ilością fauli, wymuszeń i symulowania. Mimo trudów i porażki Polacy zostawili serce na parkiecie i o zwycięstwo walczyli do ostatnich sekund.
Mecz ćwierćfinałowy nie ułożył się po naszej myśli, nasza taktyka nie była tak skuteczna jak założyliśmy sobie przed meczem. Mieliśmy wykorzystywać naszą przewagę pod koszem. Byliśmy nieskuteczni w rzutach za dwa i za mało zagraliśmy zespołowo. Za dużo fauli z naszej strony wybiło nas z rytmu. Przegraliśmy zbiórkę. Ich podkoszowy zrobił przewagę i mecz był cały czas na styku. Ostatnia akcja również nie zakończyła się powodzeniem i niestety przegrana jednym punktem.
Paweł Pawłowski
Mimo porażki i zakończenia lekcji w ćwierćfinale uważam, że nauka była znakomita. Nikt przed nami kłaniać się nie będzie, wszystko trzeba wyrwać samemu i walczyć do upadłego. Bić się trzeba nie tylko z własnymi problemami np. w postaci braku skuteczności, lecz także z umyślnie prowokującym przeciwnikiem. Jeszcze kilka lat temu Mike zostałby sprowokowany i podjąłby rękawice. Tym razem po profesorsku grał dalej.
Przed Polakami jeszcze jeden sprawdzian na drugim przystanku w litewskim HOPTRANS 3×3 już w najbliższy piątek. Oby przejść go nie tyle zwycięsko co … zdrowo!